Spodziewałem się po nim dużo więcej, a po oglądnięciu czuje lekki niedosyt. Nie ulega wątpliwości, że film próbował się wzorować na klimacie "The Doors" i dorównać mu, ale daleko mu oj daleko do pierwowzoru. Trochę empatyczny, trochę płaczliwy. Poza tym myślałem, że poznam lepiej przez ten film osobę Riedla. Niestety tak się nie stało, jak dla mnie nie wykorzystany potencjał. Mogło być lepiej, wyszedł trochę lekko ponad przeciętny polski dramat.
Jak chcesz poznać osobę Ryśka Riedla, powinieneś przeczytać książkę "Rysiek" i obejrzeć film "Sie macie ludzie".
Jeśli ktoś nie jest wielkim fanem zespołu Dżem tak jak ja, to rzeczywiście po obejrzeniu filmu można czuć niedosyt. Chciałoby się dowiedzieć czegoś więcej na temat Ryśka, a w Skazanym na bluesa wszystkie wątki pokazano pobieżnie. I małżeństwo, i nałóg i relacje rodzinne. Jedynie wątek przyjaźni z Indianerem był bardzo rozwinięty. Myślę, że fani zespołu znają postać Ryśka na tyle dobrze, że niedosytu takiego nie mają. Sprite_87, jesteś fanem czy podobnie jak ja obejrzałeś film z ciekawości?